Z przejściem na własną domenę czaiłam się już od Blog Conference. No bo jak tak na takiej dużej imprezie i blogspotem ludziom po oczach dawać, no wstyd trochę. Ale od myśli do czynu nie jest wcale tak blisko, zwłaszcza jak za myślenie Matka się weźmie. Dopiero po drugim blogerskim spotkaniu na jakim ku własnej uciesze zawitałam (mowa oczywiście o Blogowe Love), decyzja została podjęta.
Raz, dwa, nie zastanawiając się tym razem długo wykupiłam własną domenę jarając się tym faktem jak konopie na Jamajce. Tyle, że Matka sobą by nie była, gdyby błyskawicznie nie wyszukała sobie kolejnego problemu. A bo tak, domena już jest, wszystko pięknie tylko, że ….wcale nie tak pięknie jakbym chciała. No bo ja bym chciała do tej ślicznej nowej domeny, sliczny, nowy szablon. Poszukiwania zajęły mi chwilę aż trafiłam na ten jeden jedyny.
Cóż, chcieć, a móc, a właściwie potrafić to są dwie odrębne kwestie zwłaszcza jeśli mówimy o przerobieniu czegokolwiek na blogu w połączeniu z moimi umiejętnościami. Samoczynne próby zmiany szablonu poskutkowały tym, że nowego nie udało mi się zainstalować, a właściwie dopasować pod bloggera, a w starym też coś się pokiełbasiło. I kiedy już z bezsilności opadły mi ręce i wszystko co tam jeszcze opaść może, z pomocą zjawiła się ONA.
Kompletnie bezinteresownie, poświęcając swój i tak mocno ograniczony wolny czas (jak się ma troje dzieci to chyba w ogóle nie ma mowy o czymś takim jak czas wolny) w zasadzie z najmłodszym synem na kolanach postawiła mój blog na nogi.
Kiedy w styczniu tego roku postanowiłam pokazać mój blog światu 🙂 i zacząć pisać dla kogoś więcej niż ja, mąż i kilka innych osób, przeczytałam gdzieś, że w blogosferze wszyscy wszystkim źle życzą i każdy na każdego czyha byle mu się noga podwinęła. Ona udowodniła, że w blogosferze wcale nie jest tak jak ten ktoś pisał, że są ludzie pomocni, otwarci i przyjaźnie nastawieni. Chociaż szczerze mówiąc mam nadzieję, że jej praca, wysiłek, wiedza i poświęcony czas w końcu przestaną być tylko przysługą, a przyniosą wymierne korzyści.
Dla mnie jest fenomenem i wierzę, że w blogosferze czeka na nią jeśli nie kupa forsy, bo tę to już inni między sobą rozplanowali, to chociaż spora sława.
Kobieta o wielu twarzach, które pokazuje na swoich fantastycznych zdjęciach realizując swoją największą pasję jaką jest przeróbka zdjęć, właścicielka naprawdę lekkiego pióra i fenomenalnej figury, której potwornie jej zazdroszczę (tylko jej tego nie mówicie:) ) – przedstawiam wam Elizę i jej blog:
I nie ma mowy żebyście do niej nie zajrzeli 😀