Już mi niosą suknię z welonem….


Brat mi się żeni. I to już niedługo bo w ten piątek. Kiepska będzie ze mnie świadkowa bo smarcząca, kaszląca i na bank będę ryczeć, w końcu jakby nie było to mój jeden, jedyny brat i do tego młodszy. Nie żeby coś z bratową było nie tak, bo ona to bardziej oswojona niż mój dawno już zaobrączkowany mąż (znaczy się dłużej mój brat z nią niż ja z moim mężem:) ), ale mimo wszystko jakoś wybitnie mnie ten fakt wzrusza.

Pakując się na wyjazd zaczęłam sobie przypominać jak to było kiedy to ja i PM przygotowywaliśmy się do naszego ślubu. Oj działo się 🙂 Jedno jest pewne, złamaliśmy chyba większość ślubnych przesądów wydając niewątpliwie na siebie wyrok i zaprzepaszczając tym samym szansę na długie i zgodne pożycie w związku małżeńskim 😉 
Po pierwsze nie pobraliśmy się w miesiącu zawierającym literkę ‘r’. No chyba, że istnieje taki miesiąc jak ‘ripiec’ 😉 Łamanie tego przesądu to chyba u nas taka świecka, rodzinna tradycja ponieważ rodzice ślubowali w kwietniu, ja w lipcu, a brat jak już wspomniałam sakramentalne ‘tak’ rzeknie w maju 🙂
Suknię ślubną wybieraliśmy z małżonkiem, a wtedy jeszcze z moim narzeczonym, razem wzbudzając przy tym niemałe zaskoczenie we wszystkich salonach sukien ślubnych w jakich się pojawialiśmy. Ja wchodziłam do przymierzalni, a mój mąż pokazywał ekspedientkom, które suknie będę mierzyć. Miny tych pań bezcenne i na bank widziały nas już na sali sądowej podczas sprawy rozwodowej 🙂 Kiedy padła decyzja o tym, że jednak zlecę uszycie sukni, kiedy tylko mógł jeździł ze mną na przymiarki.
Świadkami powinna być panna lub kawaler, a dwie kobiety rzekomo przynoszą pecha. No cóż, u nas było dwóch mężczyzn z czego jeden z pewnością nie był kawalerem.
Panna młoda powinna mieć na sobie w dniu ślubu:
– coś białego – hmmm….tak teraz dopiero myślę, że nic białego nie miałam 🙂
– coś niebieskiego – to był chyba jedyny nie złamany przesąd bo niebieska podwiązka była 🙂
– coś używanego/starego – jeśli mąż się liczy to w takim razie tego przesądu tez nie złamaliśmy
– coś pożyczonego – jak to mówi inna mądra tradycja : ‘dobry zwyczaj nie pożyczaj’ 🙂
Pierwsza do łóżka w noc poślubną powinna podobno wejść panna młoda. Ja tam wlazłam do wanny i to w pończochach bo tak mnie potwornie bolały nogi, ale o włażeniu do wanny nic przesądy nie mówią :)))
Coś z tymi przesądami jest chyba nie tak bo w tym roku będziemy obchodzili ósmą rocznicę ślubu i raczej nie zapowiada się żeby to miała być ostatnia 😉
A wy przestrzegaliście przesądów ślubnych?
TOP