5 grzechów głównych. Do czego matki niechętnie się przyznają?


Do czego matki niechętnie się przyznają?

* Tekst (jak zwykle) przeznaczony dla osób z poczuciem humoru 😉

Kobiety uwielbiają plotkować. Chętnie opowiadają między sobą o
przeróżnych rzeczach dotyczących ich życia. Również o blaskach i cieniach
macierzyństwa. Są jednak rzeczy, o których rozmawiają niechętnie i do
których wiele kobiet nigdy nikomu się nie przyzna. Jakie są główne
grzechy matek, o których wiedzą tylko one? :)

1. Nie chciałam karmić piersią.

Przyznać
się do tego, że swojemu ukochanemu, wyczekiwanemu maleństwu nie chciało
się dać tego, co najbardziej drogocenne to tak jak strzelić sobie w
kolano. Co tam w kolano, to jak strzelić sobie między oczy, choć w sumie
nie wiem, czy taki strzał nie byłby lepszy i mniej bolesny niż
społeczny ostracyzm, który cię czeka. Każda kobieta, która podjęła
świadomą decyzję o niekarmieniu piersią woli wciskać bajki o braku
pokarmu i wklęsłych brodawkach niż powiedzieć jasno i dobitnie, że nie
chciała, żeby mały ssak przyczepiał się do jej cycków. Już samo
karmienie butelką klasyfikuje cię jako matkę gorszego sortu, a jeszcze
przyznać się, że zrobiło się to rozmyślnie i z premedytacją? To już
lepiej strzel w to kolano.

2. Nie lubię się bawić z dziećmi.

Mój
syn w ciągu siedmiu dni tygodnia tworzy średnio pięć gier. Rysuje do
nich plansze, karty, wymyśla zasady, buduje światy z klocków lego
i….robi wszystko, żebym z nim w nie grała. Ja natomiast robię
wszystko, żeby się wymigać.

Ups, wróć to nie tak. Zacznę od początku.

Mój
syn przez cały tydzień wymyśla kilka różnych gier i oczywiście chętnie
towarzyszę mu w zabawie, rozpływając się w ochach i achach nad jego
kreatywnością. Zostawiam zlew pełen garów, porzucam gotowanie obiadu i w
ogóle zapominam o Bożym świecie pochłonięta zabawą z moim pierworodnym.

Przyznać
się do tego, że nienawidzisz klocków lego i zabawy z dzieckiem w
czasach kiedy zewsząd odczuwasz naciski na spędzanie jak największej
ilości czasu ze swoim potomstwem to niezbyt rozsądne posunięcie. Na nic
twoje tłumaczenia, że czytacie razem książki, chodzicie na spacery, na
basen, rozmawiacie w drodze z/do szkoły czy przedszkola – nie bawisz się, bądź przeklęta!

3. Czekoladowa konspiracja

Pewnie,
że wszyscy wiedzą, że jesteś na diecie, ale tylko wtajemniczeni wiedzą,
że ta dieta obowiązuje tylko do momentu, dopóki dzieciątka czuwają.
Kiedy pacholęta tylko zasną snem kamiennym, na światło dzienne wychodzą
złe moce materializujące się w postaci czekolady, cukierków, chipsów i
orzeszków. Ty, przykładna matka promująca zdrowe odżywianie eko-sreko,
z przekonaniem twierdząca, że brukselka jest pyszna, pod osłoną nocy
oddajesz się dzikiej żądzy podjadania. Nigdy przenigdy nie przyznasz się
przed swoimi dziećmi, że te okruszki, które
rano znalazły na dywanie, są dowodem na popełnioną przez ciebie
dietetyczną zbrodnię. Tak samo nie puścisz pary z ust, jeśli przy okazji
zakupów tudzież powrotu z pracy nieopatrznie zahaczysz o lokal ze
złotym M ;) Choćby nie wiem co, tajemnicę zabierzesz do grobu.

4. Tego się nie zapomina.

Na sto zapytanych o poród kobiet mniej więcej dziewięćdziesiąt siedem uraczy cię opowieścią rodem z najkrwawszego
horroru. Dowiesz się, że poród to krew, pot i łzy. Boli jak jasna
cholera, a towarzyszącego przy porodzie partnera nie morduje się tylko
dlatego, że nad wszystkim czuwa czujne oko personelu szpitalnego (wiecie
za dużo świadków). Wszystkie te opowieści kończą się jednak dokładnie
tak samo. Każda z tych matek na koniec poinformuje cię, że jak tylko
zobaczysz dziecko, to ból odchodzi w zapomnienie, a widok maleństwa
wynagradza wszystkie cierpienia. Prawda jest jednak taka, że wszystkie
ukrywają przed tobą najbardziej przerażający fakt – tego
się nie zapomina. Ten ból wwierca się w mózg na całe życie, nie ma
siły, tego się nie da zapomnieć i nawet mam obawy czy jest w stanie to
wymazać jakakolwiek amnezja. Zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że to niesamowite przeżycie, a widok maleństwa wynagradza ból.

To pisałam ja, która rodziłam juniora 27h bez znieczulenia, a na koniec zaliczyłam cc. To było 6 lat temu – pamiętam ten ból, jakby to było wczoraj.

P.S
Ból porodowy, pomimo że nie ulatnia się z pamięci, na szczęście w
większości przypadków nie ma wpływu, na posiadanie kolejnego potomstwa.

5. I że cię nie opuszczę.

Wspominałam
już w tym poście o czasie spędzonym z dzieckiem? Wspominałam. Czujecie
to ciśnienie, że musicie być zawsze na 100%, zawsze gotowe, aktywne i przeszczęśliwe
z czasu, jaki spędzacie ze swoim maleństwem? Owszem coś tam się
wspomina, że macierzyństwo to nie tylko cud miód i orzeszki, ale kto by
się publicznie przyznał, że zaraz po tym, jak dziecię znika za progiem
żłobka/przedszkola/szkoły spływa na ciebie wręcz ekstaza. Czujesz
nieokiełznaną radość na myśl o kilku beztroskich godzinach bez wiecznego
Mamooooo!!!!! Jakby co tęsknisz i oczywiście myślisz, co tam twoja kruszynka porabia w placówce, ale tak naprawdę odprawiasz wewnętrzny taniec radości-wolności ;)

A wy jakie grzeszki jeszcze mogłybyście wymienić?

TOP