Gruchnęło. Po zamieszaniu, jakie wywołał projekt obywatelski wnioskujący
o zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej, wydawało się, że choć przez chwilę
nic nie będzie w stanie społeczeństwa zaskoczyć. A jednak. Tym razem
dla odmiany nie obywatele, a rząd postanowił popisać się
błyskotliwością i przyjął do dalszych prac projekt tak zwanej ustawy ‘Za
życiem’. Tradycyjne media i internet huczą, społeczeństwo się buntuje,
bo 4 tysiące, o których dziś tak głośno to jednak za życie odrobinę mało.
Przyznaję
szczerze, kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym najgłośniejszym założeniu
ustawy, pomyślałam, że równie dobrze ktoś mógłby stanąć przed rodzicami
dzieci niepełnosprawnych i napluć im w twarz. Sama znam takie rodziny i
wiem, że te kilka tysięcy to jest tylko kropla w morzu potrzeb. Często
miesięcznych potrzeb. Pomyślałam, że to upokarzające i że ktoś, kto
wpadł na pomysł tej ustawy, niesmacznie sobie zakpił. W pierwszym
odruchu chciałam wysmarować tekst, jak to rząd robi sobie z ciężko
doświadczonych ludzi żarty. Taki tekst jednak nie powstał.
Dlaczego? Dlatego, że mam zasadę, że zanim coś napiszę, to sprawdzam.
Sprawdzam, czy to, co serwuje mi medialna ‘papka’ chociażby leży koło
prawdy i ile w tym emocji, a ile rozsądku.
Przede wszystkim emocje
dziwię się rodzicom, że projekt ustawy ‘Za życiem’ wzbudził w nich oburzenie. Tak
jak napisałam powyżej, we mnie również. Nie dziwię się, że wywołał
emocje, bo jeśli chodzi o życie i zdrowie dzieci, emocji nie da się
uniknąć, a w obliczu tego, co się działo ostatnio, są one tym bardziej
na wysokim poziomie. Nie dziwię się, że kwota czterech tysięcy powoduje
pusty śmiech, bo każdy, kto zetknął się z dzieckiem ciężko chorym, wie że
takie pieniądze niczego nie zmienią. Pozwolą na łatwiej przeżyty
tydzień, miesiąc? Nie spowodują, że dziecko nagle wyzdrowieje, że jedno z
rodziców nie będzie musiało zrezygnować z pracy i że każdego dnia nie
będzie patrzyło na cierpienie swojego największego skarbu.
Kolejna pożywka dla patologii
Argument o tym, że kobiety będą się nabierać na cztery tysie
i rodzić dzieci mimo wszystko szczerze mówiąc, mnie osobiście rozbawił.
Naprawdę ktoś uważa, że jakakolwiek kobieta zdecyduje się urodzić
ciężko chore dziecko wyłącznie dla kilku tysięcy na koncie? Czy naprawdę
ktoś uważa, że kobiety w tym kraju są kretynkami? Jeśli ktoś decyduje
się donosić ciążę, pomimo wiedzy, że jest to ciąża trudna i że ukochane i
wyczekiwane dziecko urodzi się nie tak ‘idealne’ jakbyśmy tego chcieli,
to uwierzcie, naprawdę dobrze ten krok przemyślał. Takiej decyzji nie
podejmuje się z powodu tego, że ktoś nam dał przysłowiowego lizaka.
Taka decyzja to owoc wielu nieprzespanych nocy, kłębiących się naprawdę
przeróżnych myśli, sumienia, dyskusji, rozmów i łez. A nawet jeśli ktoś
miałby ochotę na taki wyczyn dla tych trzech zer (w co naprawdę wątpię)
to ustawodawca zaznacza, że świadczenie przysługuje wyłącznie tym
kobietom, które od 10 tyg. ciąży pozostawały pod opieką lekarza.
4 tysiące za życie
Jednym z głosów przeciw jest to, że ktoś, kto ustawę stworzył wycenił ludzkie życie na 4 tysiące.
Fakt, jak już tu kilka razy wspomniałam kasa słaba. Tylko że to nie
jest żadna wycena, bo życia wycenić się nie da. Nikt tu nikomu nie płaci
za urodzenie dziecka i nie próbuje marnymi złotówkami zrekompensować
cierpienia. To jest zwyczajnie niemożliwe. Nikt nie przekonuje: ‘wydaj na
świat chore dziecko, to ci zapłacimy’. Takie myślenie to tylko i
wyłącznie nadinterpretacja tych, którzy jak chcą się przyczepić, to się
przyczepią.
Ustawa to nie tylko kasa
Mimo że o kasie
głównie mowa i wokół niej zrobiono najwięcej medialnego szumu, to ustawa
to nie tylko to jednorazowe świadczenie. Zakłada ona również:
– dostęp do informacji w zakresie rozwiązań wspierających
– dostęp do diagnostyki prenatalnej (również w zakresie zabiegów wewnątrzmacicznych)
– możliwość przeprowadzenia porodu w szpitalu III stopnia referencyjności
(czyli przeznaczone dla kobiet o wysokim zagrożeniu ciąży, jej
patologicznym przebiegu, z wysokim ryzykiem porodu przedwczesnego)
– zapewnienie odpowiednich świadczeń opieki zdrowotnej
– wsparcie psychologiczne
– rehabilitację leczniczą
– prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych
To tak pokrótce bo ustawa ma jeszcze więcej założeń, ale jak widać, nie o samą kasę się rozchodzi.
Dlaczego już nie krytykuję
Pomimo
początkowego wzburzenia, postanowiłam przeanalizować temat na chłodno i
doszłam do wniosku, że projekt ustawy wcale nie jest taki zły pod
jednym warunkiem, ale za to bardzo istotnym. Jeśli równocześnie za ustawą “Za życiem“
nie pójdzie zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej. Jeśli by do tego doszło,
stanę w szeregach tych, którzy dziś krzyczą, że ustawa to zło.
Prawda
jest taka, że w obecnej chwili rodzice dzieci niepełnosprawnych często
odbijają się od ściany: biurokracji, bezsilności, bezduszności czy
ogólnie systemu. Zostawieni sami sobie w zasadzie od początku, z
nędznymi zasiłkami, w kolejkach do specjalistów, które nigdy się nie
kończą. I nagle, kiedy ktoś chce im coś dać, coś dla nich i dla ich dzieci zrobić podnosi się larum?
Ustawa nie spowoduje, że będzie pięknie
Nie
mówię, że ta próba ‘dogodzenia’ rodzicom dzieci niepełnosprawnych jest
idealna. Nie twierdzę, że to nagle wszystko załatwi, że będzie pięknie i
będzie słychać śpiew jednorożców. Nie. Pewnie nadal będzie ciężko,
nadal będzie strach, łzy i chwile zwątpienia. Takich ustaw nie pisze się
w trzy tygodnie i ta również ma wiele wad i niedomówień. Nie rozwiązuje
wszystkich problemów i nie spełni wszystkich oczekiwań. Pozostawia nadal wiele pytań, na które nie daje odpowiedzi. Jednak skoro
teraz jest zero to czy nie lepiej mieć cokolwiek?
są ważne, bez nich to i umrzeć godnie ciężko, a co dopiero mówić tu o
życiu, które wymaga szczególnej opieki i troski, ale tych pieniędzy nie
ma i niestety nie oszukujmy się, ale one się nie znajdą. Może, zamiast
wyrażać swoje oburzenie (zwłaszcza ci, którzy mają zdrowe dzieci, albo
nie mają ich wcale, bo o dziwo głównie te grupy w sprawie się
wypowiadają), warto pomyśleć, czy gdyby tylko zrealizowano założenie braku kolejek
do specjalistów, gdyby jakieś dziecko trafiło do właściwego lekarza nie
za rok, ale wtedy kiedy tego potrzebuje to, czy nie byłoby warto?