Na tłusty czwartek czekałam jak na zbawienie. Wreszcie jeden dzień rozpusty i przerwa od diety. Wielki pączek łaził za mną już na tydzień wcześniej, a gdy wybiła godzina zero z samego rana stanęłam zwarta i gotowa do smażenia pączków i chruścików. Ile tego zjadłam nie mam pojęcia, ale nie była to jakaś kosmiczna ilość. Skończyło się tym, że przez resztę dnia zalegałam w łóżku bo mój żołądek odrobinę jednak się zbuntował i na nowo zaczął marzyć o lżejszej formie słodkości.
Wybór padł na smoothie. A że, choć aura za oknem na to nie wskazuje, mamy zimę, więc postanowiłam wykorzystać dobrodziejstwo owoców cytrusowych, a dokładniej rzecz biorąc pomarańczy. Z dostępnych w domu składników powstał deser, którym nie pogardził nawet mój starszy syn, a jeśli jemu coś smakuje to jest to naprawdę cud i musiało być dobre.
Łapcie przepis 🙂
2-3 szt pomarańczy
1 dojrzałe mango
mleko kokosowe (ok 1/3 dużej puszki)
Pomarańcze obieramy. I tu dobra wiadomość, nie musicie obierać ich tak zupełnie dokładnie. Wystarczy pokroić je na małe kawałki.
Mango obieramy ze skórki i też kroimy.
Pomarańcze i mango blendujemy. Na koniec dodajemy mleko kokosowe i w zasadzie to cała filozofia. Deser gotowy.
Gdybyście uznali, że dla was konsystencja jest zbyt gęsta możecie dodać niegazowaną wodę mineralną wg. uznania.
Smacznego 🙂