Znam mnóstwo kobiet, ale nie znam takiej, która choć raz nie narzekałaby na swojego męża. Nota bene w drugą stronę jest wręcz przeciwnie. Wniosek z tego taki, że albo my jakieś wymagające jesteśmy albo oni rzeczywiście mają jakiś defekt. Oczywiście solidarnie będziemy obstawały przy tym drugim 😉
Męża zazwyczaj się nie szuka, szuka się chłopaka, ale mąż przeważnie trafia się z przypadku. Jakby na to nie patrzeć mąż to zupełnie obca osoba związana z nami jedynie umową cywilno-prawną, którą łatwiej rozwiązać niż pozbyć się kredytu. Ten kto ma kredyt wie o czym mowa.
Z drugiej strony mimo, że obcy to jednak kochany, potrzebny i przeważnie nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Są jednak dni, kiedy miałybyśmy ochotę się go pozbyć. Udusić go gołymi rękoma, zamknąć w piwnicy czy otruć jego ulubionym schabowym. Mamy ochotę męczyć i dręczyć co by choć trochę sobie ulżyć.
Sposobów na pozbycie się szanownego małżonkiem jest kilka. Subtelne, wyszukane i nie rzucające cienia podejrzenia na to, że tak naprawdę chodzi nam o pozbycie się ślubnego. Co prawda sam zainteresowany może się w pewnym momencie zorientować, że coś jest nie tak, ale od czego jest urok osobisty i dar przekonywania drogie panie?
1. Zabierz męża na dietę.
Wystarczy odebrać mu jego, wspomnianego wyżej, ulubionego schabowego, a będzie cierpiał katusze. A kiedy dowie się, że na obiad zamiast dobrze przyrządzonego trupa jest krem z brokuła, momentalnie wyzionie ducha. Do tego dietetyczne śniadanka, mikroskopijne kolacje i absolutny zakaz spożywania czegokolwiek z cukrem i mamy męża z głowy. Oczywiście wszystko to okraszone słodkim uśmiechem i rozkosznym: “Ależ kochanie, to wszystko dla twojego dobra” 😉
2. Zabierz go na zakupy.
Każdy kto choć raz był w galerii handlowej na pewno zauważył pewną zależność. W kobietę przekraczającą próg galerii wstępują nowe siły, nowe życie i nadzieja na fantastyczną przyszłość (no przynajmniej do pierwszej za ciasnej kiecki). Kiedy do galerii wkracza mężczyzna zaczyna przypominać zaszczute zwierzę. Rozgląda się spłoszony na boki w poszukiwaniu schronienia, gdzie niezauważony mógłby przetrwać najbliższe kilka godzin, a droga do kasy jest dla niego równie ciążka jak wejście na Mount Everest. Siły witalne po takiej wyprawie równe zeru. Zakopie się w swojej norze (czyt. przed komputerem) by w ciszy i spokoju jakoś dotrwać do końca tego przerażającego dnia, a my mamy spokój.
3. Okres.
Słowo klucz. Czas, w którym bez względu na porę roku mężczyzna zapada w sen zimowy. Wystarczy rzucić hasło, a mężczyzna się dezaktywuje, a jego mózg skupia się tylko na tym żeby jakoś przetrwać najbliższy tydzień. Dostać okres to jak odciąć faceta od powietrza, od schabowego i zabrać go na zakupy w jednym.
Jest jeszcze czwarty sposób choć niestety obarczony pewnym ryzykiem i tylko dla odważnych kobiet. Otóż męża można się pozbyć zwyczajnie wypuszczając go z domu. Taki mąż przeszczęśliwy wyjdzie sobie ze znajomymi, a my mamy cały wieczór na maseczki, depilacje i leżenie brzuchem do góry. Trzeba jednak liczyć się z tym, że mężowski jednak wróci. Jak wróci to raczej na pewno w stanie wątpliwej trzeźwości umysłu czy wręcz trzeźwości czegokolwiek. A nam dzieciaki postanowią właśnie tego wieczoru urządzić taką szopkę, że na maseczki depilacje, a tym bardziej na leżenie kompletnie nie będzie czasu.