Na targi wybraliśmy się całą bandą, czyli ja, mężowski i oba kokony. W skutek zaćmienia, dziur w mózgu czy tym podobnej przypadłości postanowiliśmy udać się tam samochodem. Poskutkowało to tym, że najpierw przez prawie godzinę szukaliśmy miejsca do zaparkowania, w końcu musieliśmy się poddać i skorzystać z parkingu w pobliskim centrum handlowym, a na koniec nie zdążyłam na spotkanie blogerów, które odbywało się w ramach targów.
Przyznam szczerze, że zaskoczyła mnie wielkość targów. Co tu dużo mówić myślałam, że będzie zdecydowanie więcej wystawców. Z firm, które wystawiały się na Happy Baby urzekły mnie szczególnie produkty oferowane przez firmę Puri Puri. Pastelowa, spokojna kolorystyka kocyków, pozytywek i innych akcesoriów w 100% trafiły w mój gust.
Dzieciaki zachwyciły się natomiast piankowymi klockami i możliwościami, które daje zabawa z nimi. Przy stoisku Raju Smyka mogli spróbować swoich sił i zbudować z kolorowych pianek, swoją drogą do złudzenia przypominających kolorowe chrupki kukurydziane, co im tylko fantazja podpowiadała. Sama natomiast popłynęłam przy piasku kinetycznym, który jest ‘zabawką’ wręcz hipnotyzującą i nie wierzę, że jest ktoś kogo zabawa tym cudem nie wciągnęłaby na długo 🙂
Dużym plusem było to, że w ramach targów Happy Baby mogliśmy skorzystać z bezpłatnej porady ortopedy. Dzięki temu dowiedzieliśmy się jakie młody powinien wykonywać ćwiczenia żeby nie pogłębiać wrodzonej u niego wady oraz jakie wkładki do butów będą dla niego najkorzystniejsze. Szczerze, to była to największa korzyść.
Poza tym, wynieśliśmy mnóstwo ulotek, sami ukręciliśmy dzieciom lizaki, które oczywiście również sami musieliśmy zjeść, a przy okazji zwiedziliśmy odbywające się równolegle targi Hobby, które szczególnie podobały się chłopakom. Makiety z pociągami i wyścigi samochodowe w rozmiarze mini zrobiły na nich niemałe wrażenie.
Czy było warto? Na pewno, choć zdecydowanie następnym razem wybierzemy się tramwajem 🙂
P.S Jak przystało na szanującego się blogera, zdjęć zrobiłam niewiele 😀