Modlitwa o sen.
okiem mpf
Generalnie jestem jedną z nielicznych matek, których dzieci od urodzenia spały w nocy. Nikt mi nie wierzy jak opowiadam, że Tymko przywieziony ze szpitala zjadł porcję mleka o północy i obudził sie na drugą porcję mleka o …ósmej rano. Widzę jak drży powieka tym, którym to opowiadam gdy mówię, że taka sytuacja powtarzała się prawie co noc. Z Natikiem było ciut gorzej, ale też nie mieliśmy na co narzekać.
Z tym, że jak to w życiu często bywa….do czasu. W pewnym momencie swojego życia oba kokony uznały, że zapas snu został wyczerpany. Wyspały się za wszytkie czasy, a ich pokój nie jest już tak atrakcyjnym miejscem jak im się na poczatku wydawało. Zakup nowego łóżka też na niewiele się zdał.
Potwory zaczęły krążyć, a dokładniej rzecz biorąc uskuteczniać pielgrzymki do naszego małżeńskiego łóżka, względnie w przypływie skrajnego lenistwa nawoływać ze swojego legowiska żeby natychmiast do nich przyjść. Ok, można tak przez noc, dwie no góra dwa tygodnie, ale ten proceder trwa już z niewielkimi przerwami ponad dwa lata..
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Macie w domu trzech facetów i wszyscy trzej chcą spać z wami. Conajmniej jakbyś była ich matką albo żoną.
Kurczę.
Ja jestem ich matką i żoną.
BTW nie upoważnia ich to do tego żeby tak bezceremonialnie całą trójcą wpychać się mi do łóżka.
Zasypianie Stworów kiedyś oznaczało dla mnie czas relaksu. Godzina 20-ta, panowie słodko śpią, ten najstarszy jeszcze w pracy, cisza, spokój, czas na wszystko na co w ciągu dnia czasu nie ma.
Teraz jest inaczej. Godzina 20-ta, chłopaki śpią, ten najstarszy przeważnie już jest w domu, ale on jest o tyle nieszkodliwy, że i tak nadal pracuje tyle, że przed kompem. Niby cisza i spokój. Pozornie tak samo, z tym, że nie do końca. Siedzę i nasłuchuję. Każdy szmer, każdy szelest może oznaczać, że oto podniosło się dziecię któreś ze swojego legowiska i przemierza korytarz po to by za chwilę zaspanym głosem oznajmić mi:
-Chcę spać z tobą Mamusiu.
Na nic przekonywanie, namawianie, próby ponownego usypiania. Kokon poczuł okazję, wyczuł swoją szansę i zaatakował, i nic i nikt nie jest w stanie tego ataku przerwać. Będzie jęczał, kwęczał, męczył aż w końcu i tak zalegnie obok matki.
A potem to już same przyjemności. Cios z kolanka, kopniak w twarz, pobudka 100 razy na siku, piciu, podanie przytulaka czy przykrywanie. Wiem, że zabrzmi to absurdalnie, ale marzę o takich nocach jak te, kiedy moje Kokony były niemowlakami. Modlę się o sen. Ich sen.