HOT!
buty, hot, kobieta, red, red shoes, zakupy
Oj to był weekend.
Sobota rano i wielka wyprawa na zakupy bo wesele zbliża się wielkimi krokami, a ja poza sukienką nie miałam nic.
Po tym jak w piątek przymierzyłam buty mojej mamy wiedziałam, że żadnych innych nie chcę. Rodzicielka jednak swoich za nic oddać nie chciała. Drobnym utrudnieniem mogłoby być również to, że jakby nie było nosi jednak buty rozmiar mniejsze od moich. Pojechałam więc do konkretnego sklepu w poszukiwaniu tych jednych jedynych 🙂
Są….śliczne, cudne, wygodne, niebywale wysokie (przynajmniej jak dla kogoś kto większość życia przechodził w balerinach) i czerwone. Mogłabym w nich spać (ku uciesze męża) takie są śliczne 🙂
A jak dodać do nich równie niewątpliwej urody krwisto czerwoną kopertówkę to już w ogóle jest hot!
Wieczorem natomiast czekała mnie impreza i wieczór panieński przyszłej bratowej. Niestety jak się ma takie szczęscie jak ja to zawsze coś musi pójść nie do końca tak jak powinno i już w południe dziwne rzeczy zaczęły dziać się z moim gardłem, a wychodząc na imprezę mówiłam o połowę ciszej niż zwykle.
Co do samej imprezy to zorganizowana perfekcyjnie, towarzystwo fantastyczne, bratowa śliczna i w zasadzie spokojnie mogłaby po zmianie sukienki iść odrazu do ołtarza, tylko…ten mój głos.
Głośna muzyka i koniecznośc jej przekrzykiwania sprawiły, że w niedzielę rano mówiłam już tylko szeptem i tak jest w zasadzie do dziś.
W domu cisza, matka nie drze ryja, ale żeby cokolwiek wyegzekwować to się muszę nieźle namachać rękami 🙂