– Mamoooo on mnie bije!!!!!!!!!!
– A on mi zabrał klocek!!!
– Mamoooo weź mu coś powiedz!!!!
– Wyjdź stąd!
– Nie bawię się z tobą!
Tak mniej więcej brzmi przeciętny dialog między moimi synami krótko po tym jak starszy wróci ze szkoły.
– Weź go spakuj i oddaj jak ci przeszkadza.
– No co ty mamo, przecież to mój brat. Ja go nikomu nie oddam.
A tak mniej więcej brzmi reakcja na moją propozycję.
Kiedy zaszłam w pierwszą ciążę wiedziałam, że jeśli tylko Bóg pozwoli moje dziecko nie będzie jedynakiem, że zrobię wszystko aby miało na świecie kogoś bliskiego.
Powiecie, no przecież są rodzice, dziadkowie.
Tak, są teraz.
Za dziesięć lat też pewnie będą, ale przyjdzie dzień kiedy jednych i drugich zabraknie.
Nie chciałam żeby mój syn został wtedy sam. Chciałam żeby oprócz swojej rodziny, którą mam nadzieję kiedyś obaj założą mieli jeszcze kogoś na świecie, kogoś z kim zawsze będą związani.
Z partnerką można zawsze się rozstać z żoną rozwieść, a brata/siostrę ma się na zawsze.
Sama mam brata dzieli nas siedem lat, pokoleniowa przepaść. Na wiele
tematów mamy inne zdanie, na wiele spraw inne spojrzenie, różnimy się,
ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być.
Wiem, że w życiu różnie bywa i ludzkie wybory też bywają różne, nie mnie oceniać.
Tym niemniej cieszę się, że moi chłopcy mają siebie.
Biją się, kłócą, wyrywają zabawki aż człowieka krew momentami zalewa, ale jeden za drugim stanąłby murem. A gdy tak patrzę na nich jak świetnie potrafią się bawić, jak młodszy chłonie od starszego wiedzę, jak razem się siebie uczą, jak wspólnie potrafią działać, jak śpią trzymając się za ręce to wiem, że dałam im to co mogłam dać najlepszego – brata.