Koniec Polski….


Znowu po dłuższej przerwie i znowu nieobecność uzasadniona. Tym razem miejsce jakże odmienne od poprzedniego, zasięg jest, tv jest, a i jak się dobrze poszuka to i internet można znaleźć. Ludzie też są, choć to jeszcze nie sezon. Miejsce z jednej strony życiem tętniące z drugiej emanujące cudowną ciszą. No i woda, wszędzie ogrom wody cudownie szumiącej (temperaturę tejże wody pominę skromnym milczeniem).
Gdzież to miejsce? Oczywiście na Półwyspie Helskim, a dokładniej mowa o Jastarni.
Przyciągnęła nas już trzeci raz i po raz trzeci odkrywaliśmy ją na nowo. Dzieciaki zafascynowane, piaskiem, morzem, długimi spacerami, obecnością rodziców 24h na dobę i straganowym badziewiem 😉 My wreszcie wyspani i wypoczęci, trochę jakbyśmy wracali ‘do siebie’ bo z Jastarnią wiążą się nasze wspomnienia. Podróż poślubna i pierwsze wakacje ze starszym synem, same dobre wspomnienia. Jastarnia zawsze przyjmuje nas piękną pogodą, uśmiechem właścicielki domu, w którym wynajmujemy pokój i wieloma atrakcjami.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że polska Riviera daje radę i że kiedyś do Jastarni znowu wrócę bo to trochę takie ‘moje’ miejsce 🙂

No,  a teraz czas zejść na ziemię i wrócić do realiów życia, które jak to zwykle po wyjeździe bywa zarzuciło mnie stertą prania i prasowania 😀

TOP