Jak Matka Polka buty kupowała :)


Matko już nie pamiętam kiedy taka zmęczona z zakupów wróciłam. Buty na kokona starszego to jakiś koszmar bo wszędzie sandały (przecież lato w pełni 😉 ), a ja chciałam trzewiki i trampki. Trampki dostałam w sumie szybko bo wlazłam do jednego z popularnych marketów i kupiłam sobie dwie pary balerinek i chłopakom po parze trampek i za wszystko zapłaciłam 90zł. Uwielbiam takie zakupy. Na wspomnianego kokona starszego buty pierwsze, które w ogóle mi się spodobały były z Maroyal’a cuuuudne i może nie jakieś kosmicznie drogie bo w  porównania do innych firm produkujących obuwie dziecięce to były wręcz tanie (123zł) no,ale jak wzięłam pod uwagę, że w sumie to muszę jemu kupić dwie pary (jeszcze wtedy nie miałam trampek) i dla kokona młodszego coś do latania to niestety cena mnie przerosła (jak się na końcu tej historii okaże mogłam brać, ale do tego dojdziemy). No więc kolejna galeria i kolejne poszukiwania. W końcu wchodzę do kolejnego sklepu: SĄ, cudne, wymarzone i do tego przecenione z ponad stówki na 40zł. I co? Zycie! Nie było rozmiaru!!!!!!! Więc kolejne sklepy. Wreszcie miałam tak dość, że myślałam, że jajo zniosę. Powiedziałam, że wchodzimy do ostatniego sklepu, a jak nic nie kupimy to będzie do lata w zimowych chodził, a później kupię mu sandały.
Wchodzimy, 3 pary butów chłopięcych do wyboru, cena niesatysfakcjonująca, ale wydanie takiej gotówki w porównaniu ze zniesieniem jaja wydaje się być opcją lepszą. Biorę pierwsze, nie ma rozmiaru. Prawie wpadam w histerię. Biorę drugie i trzecie i oba niosę do bardzo miłej pani i ze wzrokiem przypominającym wzrok kota ze Shreka błagam o rozmiar większe. Uff, pani przynosi z zaplecza oba fasony. Przymierzamy pierwsze, pasują! I tak stajemy się lżejsi o 99zł. I dlaczego nie kupiliśmy tych na samym początku? Bylibyśmy ciut biedniejsi, ale o ile mniej zmęczeni 😀

TOP